IMOLA - dobra szkoła jazdy z Gwarancją

  403 opinie

O Szkole

Szkoła ma 3 siedziby. Wybierz:

IMOLA - dobra szkoła jazdy z Gwarancją

IMOLA - dobra szkoła jazdy z Gwarancją
Śniadeckich 17 (przy Pl.Konstytucji)
00-654 Warszawa

Kontakt

22x xxx xxxPokaż numer
www.imo....Pokaż adres
@naukaj....Pokaż adres

Opis

Prawo Jazdy z Gwarancją

W IMOLI wiemy, że połowa sukcesu to dobry instruktor. Dlatego zaprosiliśmy do współpracy tylko dobrych instruktorów - są cierpliwi (wycięte nerwy), nie podnoszą głosu, na pewno nie krzyczą - w nauce jazdy są profesjonalni.

Nasi instruktorzy są nie tylko ekspertami z zakresu przepisów i techniki prowadzenia samochodu, lecz także zostali gruntownie przygotowani pod względem metodyki nauczania,psychologii i komunikacji. Są zdyscyplinowani,życzliwi,kulturalni i profesjonalni pod każdym względem.

Niektórzy z nas byli wcześniej egzaminatorami,dlatego możesz być pewien,że podczas kursu zapoznamy Cię z niezwykle skutecznymi metodami zdania egzaminu państwowego.

Nasza Gwarancja:
Jakość naszych usług jest dla nas tak ważna, że aby ją zapewnić jesteśmy gotowi zawrzeć z naszymi kursantami kontrakt. Dzięki temu mają oni pewność, że gdyby nie udało nam się dotrzymać którejś z poniższych obietnic, otrzymają od nas dodatkową godzinę jazd gratis. Sprawdź naszą Gwarancję na stronie www.imola.com.pl

Jeżeli jeszcze jesteś nie zdecydowany, nie ma problemu. Skorzystaj z bezpłatnych zajęć na próbę a potem zadecyduj czy chcesz u nas zrobić swój kurs:)


Zobacz pełny opis szkoły

Kursy - ceny i terminy

Kat. A, A1, B, A2, AM,

Opinie o szkole

+

Dodaj swoją opinię o szkole!

Pomóż innym kursantom w wyborze szkoły

suma opinii    statystyka zdawalności

Ocena ogólna

 

Kategoria
A

Rodzaj szkolenia
Kurs

Długo się zastanawiałem, czy jest sens wystawiania opinii, bo szkoda nerwów, które i tak były już nadszarpnięte. Jednak stwierdziłem, że może komuś to pomoże w wyborze szkoły nauki jazdy lub da do myślenia instruktorom i właścicielom szkoły. Mówimy o kursie kategorii A, praktyczna część kursu – 20 godzin (u mnie zajęcia trwały po 2 godziny). Ogrom nieprawidłowości spróbuję streścić. Pierwsze 8 godzin mogę uznać za wzorcowe. Tak jak powinien wyglądać kurs – było zainteresowanie, instruktor pojawiał się co jakiś czas i poprawiał błędy. Po 6 godzinach jazd dostałem informację, że dobrze sobie radzę, więc będzie można ruszyć wreszcie poza plac. Umawiając godziny następnych jazd, wybraliśmy takie, gdzie będzie mały ruch, by można spokojnie ćwiczyć – rozsądne podejście. Na 7–8 godzinie kazali mi robić ósemki przez 2 godziny. Ok, może miało to w czymś pomóc – przecież oni przerobili setki kursantów. Jeździłem posłusznie, mimo że ósemki wychodziły mi już wcześniej prawidłowo. Myślałem, że mają jakiś plan kursu, ale – jak się zaraz okaże – nie. Jeszcze dodam, że slalom wolny był fajnie pokazany – co jakiś czas ktoś przyszedł i coś podpowiedział. W kolejnych godzinach kursu było mniej więcej tak, krótko instruowali, po czym znikali i wracali tuż przed końcem. Za każdym razem, jak przychodziłem na jazdy, padało pytanie, co robiliśmy ostatnio. Widać, że nikt tego nie kontroluje. Myślę, że jeśli jest jakiś raport godzinowy, to robi się go dopiero po zakończeniu całego kursu. Idźmy dalej. Gdyby ktoś ogarniał, co robi który kursant i na jakim jest etapie, mógłbym zacząć szybkie manewry wcześniej, ale zacząłem dopiero na 14 godzinie. W dodatku na słabszym motocyklu, którego nie dało się rozpędzić do 50 km/h na wymijaniu. Zupełnie bezcelowe – próbując go rozpędzić, nie mogłem się skoncentrować na manewrze. Stracony czas. Na 15 godzinie dostałem już motocykl mocniejszy. Przez blisko 2 godziny jeździłem bez żadnego instruktażu i informacji na temat czy mam odpowiednią prędkość. Pod koniec 16 godziny pojawił się instruktor i stwierdził, że wykonuję manewr niebezpiecznie. No beka. Gdzie był przez cały czas, jak to robiłem? Zresztą ten właśnie dzień był esencją podejścia do kursanta – jeden instruktor zajmował się kursantem, który pierwszy raz był na motocyklu – pełne zaangażowanie (to na wielki plus, sam doceniłem te pierwsze dni). Drugi siedział w garażu i zajmował się naprawą hamulców (przypuszczam, że to on miał się mną zajmować), a trzeci pojechał z kursantem na miasto. Przy okazji – ja dalej na tym etapie jeszcze nie wyjechałem. Już wiedząc, że nie ma tu żadnej kontroli nad postępami nauki, zacząłem się upominać o zadania, które mają być na egzaminie w WORD-zie. Tu już nie chodziło o to, żeby dopieszczać manewry czy doskonalić jazdę na mieście, ale żeby w ogóle mieć z nimi styczność. Na 17 godzinie miałem wyjechać na miasto. W końcu! Po rozgrzewce na placu liczyłem, że szybko z niego wyjedziemy, żeby nadrobić stracony czas. Niestety instruktor – mimo że wiedział, że zawalił plan (bo na tym etapie powinniśmy być już kolejny raz na mieście) – musiał w trakcie zajęć zjeść obiad. W międzyczasie udało mi się wypatrzeć innego instruktora, którego uprosiłem, by na spokojnie omówił płyny i światła. Na 45 minut przed końcem zajęć najedzony instruktor wrócił żebyśmy wyjechali poza plac. Zupełnym niefartem (na 18 godzinie jazd) chwilę przed tym, dostąpiłem zaszczytu, że pokazano mi, jak robić ruszenie na wzniesieniu (o co już długo wcześniej się upominałem, bym miał czas na jego utrwalenie). Po instruktażu 3 razy samodzielnie przećwiczyłem. Najśmieszniejsze było to, że uzyskałem informację, iż teraz już wiem, jak to wygląda i od teraz mogę sam ćwiczyć. Powiedziałem, że już raczej nie będę miał czasu – bo teraz miasto i na ostatnich zajęciach też pewnie nie dam rady. To ruszanie o kolejne minuty oddaliło mnie od wyjazdu na miasto. Gdybym wiedział o tym wcześniej, zostawiłbym to sobie do nauki poza tą szkołą. Następnie instruktor stwierdził, że to idealny czas na naukę zatrzymywania się w miejscu, które ćwiczyliśmy przez blisko 20 min. Dodam, że można było to ćwiczyć przy ominięciu przeszkody. Czyli wcześniej. Zresztą w drugiej szkole nauki – jak potem zobaczyłem – tak właśnie to robili. Zmarnowane godziny. Podkreślę dla jasności, że dalej nie miałem przerobionych wszystkich zadań egzaminacyjnych. Finalnie nie wyjechałem na miasto. Idźmy do ostatnich 2 godzin. Miałem być grzeczny i zostawić komentarz dopiero po uwolnieniu PPK, ale emocje wzięły górę i jeszcze przed zajęciami powiedziałem głównemu instruktorowi (tak przynajmniej się wydawało, bo wydawał polecenia innym) mniej więcej to, co powyżej – że mieli wywalone na kursantów. Z 2-godzinnych slotów, poza pierwszymi kilkoma minutami i ostatnimi, często nie było nikogo na placu. Już nie wspomnę o tym, że do 18 godziny nie miałem żadnego instruktażu z ruszania na wzniesieniu, a nie było też ani awaryjnego hamowania, ani jazdy po mieście. Usłyszałem wtedy głupie tłumaczenie: że nie każdy może wyjechać na miasto, że była jakaś dziewczyna, której nie puszczali, bo niepewnie jeździła. Czemu głupie? Bo to nie miało żadnego odniesienia do mnie. Tym bardziej, że na wcześniejszych godzinach ważniejszy był obiadek niż przerobienie materiału. No i hit – usłyszałem: „nikt nie powiedział, że kurs trzeba zrobić w 20 godzin. Niektórzy potrzebują więcej”. Oczywiście, że nie każdy da radę. Jak np. na tym placu był pan, który przez 4 godziny nie był w stanie przy wymijaniu rozpędzić motocykla do 50 km/h czy na slalomie szybkim do 30 km/h. No ale większość zaangażowanych kursantów powinna się wyrobić z materiałem i mieć czas na doszkalanie. Ale jak działa się chaotycznie, nie przerabia materiału i nie instruuje się na bieżąco, a do kursantów ma się olewający stosunek, to możemy i przez 30 godzin się nie wyrobić. Już nieźle wkurzony samymi odpowiedziami i bezsensowną rozmową zacząłem egzamin wewnętrzny. Na placu – pomijając pierwsze podejście do ósemki (nie rozejrzałem się i uwaliłem) – przeszedłem, aczkolwiek nie wszystkie manewry z placu były sprawdzane. Trudno zrobić pełen egzamin, jak się nie przećwiczyło wszystkiego. Dalej pojechaliśmy na miasto. To był mój pierwszy wyjazd poza plac. Niestety w godzinach szczytu – zaczynały się korki. Bardziej oswajałem się z motocyklem, kierunkowskazami, zmianą biegów. Każdy, kto nie jeździł na co dzień motocyklem lub nawet skuterem, wie, że to jest inne doświadczenie i dopiero przy drugim czy trzecim wyjeździe można koncentrować się na trasie, niuansach skrzyżowań z tras egzaminacyjnych. Po przedzieraniu się przez korki wróciliśmy na plac manewrowy. W ostatnich minutach finalnej godziny kursu przypomniałem, że nie mam przerobionego hamowania z prędkości 50 km/h – jednego z manewrów egzaminacyjnych, udało się zrobić 3 razy. Mam duże wątpliwości, czy przeszłoby to na egzaminie, ale już chciałem jak najszybciej uciec z Imoli. Dodam, że wyjeżdżając na miasto, gdzie jeździłem miejscami z prędkością 60 km/h, powinien ten manewr być dobrze przerobiony i być warunek koniecznym przed opuszczeniem placu. Choćby po to, by umieć się zachować, jak ktoś wybiegnie na ulicę lub jakiś samochód zajedzie drogę. Ale co ja tam wiem – tam są fachowcy. Z innych żenujących rzeczy – wypuścili mnie na miasto (na tę jedyną jazdę) na motocyklu, w którym lusterko prawe było niedokręcone i latało, uniemożliwiając kontrolę drogi za motocyklem. Trochę śmieszno, trochę straszno. Nadmienię, że luźne lusterko w tym motocyklu zauważyłem już co najmniej tydzień wcześniej na placu i zgłaszałem to instruktorowi. Na tym samym placu co Imola jest druga szkoła jazdy. Największy ból mam z tego, że do niej nie trafiłem. W niej zawsze przynajmniej raz na kilkanaście minut ktoś jest wśród kursantów. Niejednokrotnie instruktor przez kilkadziesiąt minut sprawdza prędkość i instruuje przy manewrach szybkich, przy okazji korygując tych, co robią wolny slalom. A czasami jest ich kilku, niezależnie działających. W Imoli nieraz przez ponad godzinę nie ma w zasięgu wzroku żadnego instruktora – co dopiero mówić o wsparciu merytorycznym. Porozmawiałem z motocyklistami, w tym z jednym po kursie z tej drugiej szkoły. W standardzie mieli przerobienie wszystkich manewrów na pierwszych godzinach, potem pracę nad tymi, które były do poprawy, i co najmniej 3 wyjazdy na miasto. Na plus – mili instruktorzy, czasem nawet się zaangażują, ale co z tego, skoro większość czasu to chaos, brak wsparcia, kontroli nad przerobionymi zadaniami, a kontrast z instruktorami drugiej szkoły powoduje, że widać, iż jest wiele do poprawy. Zazwyczaj kursanci dokupują sobie godzinę lub dwie przed egzaminem, by odświeżyć wiedzę. U mnie, ze względów bezpieczeństwa mojego i pasażera, będzie trzeba dokupić sporo więcej – m.in. na przerobienie manewrów, które wpadły mi na ostatnich zajęciach, oswojenie się z jazdą na mieście oraz przejechanie na spokojnie trasy egzaminacyjnej. Tu dygresja – jeśli jechaliśmy nawet po takiej trasie, to o tym nie mam pojęcia. Bardziej byłem skoncentrowany na tym, jak obsługiwać biegi, ułożyć się przy wyższych prędkościach do skrętu, jak ogarnąć, co się dzieje za mną, bo lusterko cały czas się przekrzywiało. Na koniec jeszcze kilka słów o tym, co jest na stronie Imoli, odnośnie tego, czego można się m.in. nauczyć: • prawidłowego hamowania awaryjnego z ominięciem przeszkody – tu albo ominięcie albo hamowanie. Jeśli chodzi o te ostatnie, to przypominam: 3 razy w ostatnich minutach na 20 godzinie, • redukcji biegów z międzygazem – niestety nie wiem, co to, ale będę googlać, • prawidłowej techniki jazdy szosowej – to zapewne był ten jedyny wyjazd na miasto, • jazdy z pasażerem – no niestety nie, • umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach manewrowych – bez komentarza. Jak chcecie koniecznie w tej okolicy robić praktykę, to podjedźcie parę razy na plac i wyłapcie panującą tam atmosferę. Kto jest z której szkoły, łatwo rozpoznacie, bo mają inne kamizelki odblaskowe. Zobaczcie, którzy kursanci mają wsparcie, komu mierzą prędkość, mierzą tylko swoim ( to akurat słabe, jak już i tak tam stoją mogli by podać prędkość wszystkim) więc się łatwo zorientujecie. Z perspektywy czasu widzę jasno – wybór tej szkoły był pomyłką. Nie zostałem prawidłowo przygotowany do wszystkich zadań, a teraz muszę dopłacać za dodatkowe jazdy. Drugi raz Imoli nie wybrałbym za żadne skarby.

+ Zaletybrak
- Wadybrak

Ocena ogólna

 

Kategoria
B

Rodzaj szkolenia
Kurs

Szczerze to wpadłem na te szkołe tylko dlatego że ma rzucające się w oczy auta i akurat przez wolę przejeżdżały a że akurat chciałem zdawać prawko to zapisałem się,cena w porządku w porównaniu to tego co się otrzymuje w zamian, ja akurat trafiłem na instruktora Marka,sympatyczny chłop który umie tłumaczyć nie tylko podręcznikowo ale też „łopatologicznie” i praktycznie,dużo cierpliwości na szczęście posiada i szybki refleks jak się robi błędy,serdecznie polecam

+ Zaletybrak ukrytych kosztów, dobra atmosfera
- Wadybrak

Ocena ogólna

 

Kategoria
B

Rodzaj szkolenia
Kurs

Bardzo dobrze zorganizowana szkoła. W umówionym terminie lekarz wydaje na miejscu odpowiednie zaświadczenie bez potrzeby szukania na mieście. Teoria w dogodnych terminach. Pan Andrzej świetny instruktor, człowiek bez nerwów , wszystkowidzący. Prowadzi bezstresowo kandydata przez pierwsze chwile za kółkiem. Potem powoli , stopniowo komplikuje zadania aż nieoczekiwanie okazuje się że prowadzenie samochodu nie jest trudne i daje mnóstwo przyjemności. Manewry na placyku i wąskich uliczkach wprowadzają do zadań egzaminacyjnych. Jazdy po różnorodnych rondach i skrzyżowaniach ukazują mnogość sytuacji pod czujnym okiem instruktora. Kurs świetnie przygotowuje do egzaminu państwowego..

+ Zaletyatrakcyjna cena, brak ukrytych kosztów, ciekawe wykłady, dobra atmosfera, dobra organizacja, dobry stan pojazdów, elastyczność, instruktor “z powołania”, profesjonalizm, punktualność
- Wadybrak

Szkoły polecane

OSK AUTO-KOS

149 opinii w tym 91 zaufanych

ul. Rzymowskiego 38, 02-697 Warszawa

Sprawdź teraz

Ośrodek Szkolenia Kierowców "CZALEK" Cezary Mordon

487 opinii w tym 390 zaufanych

Elbląska 14 lok. 1.27, 01-737 Warszawa

Sprawdź teraz

KOALA Nauka Jazdy

34 opinie w tym 10 zaufanych

Al.Krakowska 264 lok.010, 02-210 Warszawa

Sprawdź teraz